poniedziałek, 10 listopada 2014

NARODZINY LEGENDY ROZDZIAŁ 7

Około czwartej nad ranem, czyli jakieś dwie godziny po tym jak w końcu udało mi się zasnąć, ktoś wpadł do mojego pokoju i wcale nie starał się być cicho.Stephanie wyciągnęła mnie z łóżka i kazała szybko się umyć i przebrać. Nadal rozespana, wypełniłam jej polecenia, po czym zjechałyśmy razem do Bat- jaskini.
  - Zawsze będziemy tak wcześnie wstawać? - ziewnęłam, gdy wyszłyśmy z windy.
  - Musisz się liczyć z tym, że ja i Tim chodzimy do szkoły - powiedziała Stephanie - Musimy mieć rano trening. Niestety, ale musisz się dostosować.
   Przeciągnęłam się i stanęłyśmy przed Brucem , który stał już przygotowany do tego, by dać nam wycisk. Popatrzył po nas.
  - Nie będziemy czekać na Tima. Szkoda czasu - stwierdził - Na początek piętnaście okrążeń na około Jaskini.
   Spodziewałam się tego. Bez narzekania ruszyłam biegiem za Stephanie. Na początku było dobrze, jednak Jaskinia jest ogromna, a piętnaście okrążeń to całkiem sporo. Zwłaszcza, że moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. W związku z tym, gdy Stephanie już skończyła mi pozostały jeszcze prawie cztery kółka. Na sam koniec, kiedy już ledwo mogłam oddychać, Bruce dodał mi jeszcze jedno okrążenie. W milczeniu przyjęłam wyzwanie. Naprawdę nie wiem jak to możliwe, że się nie przewróciłam.
  - Wyglądasz jak burak - podsumowała Stephanie.
Spiorunowałam ją gniewnym spojrzeniem, chcąc wyrównać oddech, a ona natychmiast zamilkła.
  - Dobrze, teraz pięćdziesiąt pompek, potem pięćdziesiąt przysiadów, a następnie pięćdziesiąt brzuszków - zarządził Bruce.
   Pomyślałam, że jeśli to zrobię, umrę. Opadłam na materac i zrobiłam trzy pierwsze męskie pompki, ale wtedy Bruce mnie zatrzymał.
  - Coś nie tak? - podniosłam głowę, zastanawiając się gdzie, w tak prostej czynności mogłam popełnić błąd.
  - Bez przesady - uśmiechnął się do mnie - Nie chcę, żebyś padła na samym starcie. Możesz przecież chwilę odpocząć - powiedział, po czym dodał: - Wyglądasz jak burak.
   Stephanie parsknęła śmiechem, a ja stwierdziłam, że nie mam się na co gniewać i zaczęłam śmiać się razem z nią.
   Gdy kończyłam już przysiady, zadzwonił telefon. Bruce odebrał, a mina od razu mu zrzedła.
  - Coś się stało? - zaniepokoiła się Stephanie.
  - Kathy ma jakiś problem - westchnął - Muszę iść na górę. Nie wiem ile to zajmie. Stephanie poprowadzisz trening, zgoda?
  - W porządku - przytaknęła.
    Bruce podszedł do windy i nacisnął przycisk. Drzwi i się otworzyły i ze środka wyszedł Tim. W samą porę, już zaczęłam się martwić, że wczorajsza wpadka okazała się poważniejsza, niż myśleliśmy. Ale on wyglądał na uradowanego i zdrowego. Uśmiechnął się przepraszająco do Bruce'a, który jednak zdecydował się przemilczeć i zignorować jego spóźnienie.
  - Hej! - przywitał go Stephanie rozciągając się - Jednak postanowiłeś się pokazać.
  - Nie mogłem się obudzić - wytłumaczył podchodząc do nas.
Stephanie uśmiechnęła się promiennie, po czym zwróciła się do mnie.
  - Umiesz robić gwiazdę? - spytała,
  - Nie - przyznałam.
  - To nauczę cię dzisiaj gwiazdy, a później robić o takie coś...
   Rzuciła się niespodziewanie w tył, wyginając się przy tym w dół. Odbiła się rękoma od materacu, robiąc salto i z powrotem stanęła na nogach, rozkładając ramiona, by złapać równowagę.
  - Trochę to potrwa, zanim się tego nauczę - powiedziałam z po wątpieniem.
  - To się często z przydaje w trakcie walki - kontynuowała - Jeżeli ktoś cię pchnie, to robisz o tak. Pół sekundy i dalej możesz walczyć.
  - Można złamać rękę - stwierdziłam.
Stephanie wzruszyła ramionami
   - Jak się źle zrobi, to można - powiedziała - Ja nawet tak złamałam. Pamiętasz, jak mówiłam ci, że wypadek miałam na rowerze?
  - Aha...
  - No właśnie - uśmiechnęła się szeroko - Ale w ten sposób ochraniasz głowę.
  - Jeśli Barbara jest tą, co popycha, to bez względu na twoje umiejętności, masz wstrząs mózgu gwarantowany - wtrącił Tim.
Uśmiechnęłam się do niego niewinnie.
  - Właśnie, jak twoja głowa? - spytałam.
  - Boli, ale już mniej - powiedział, ale nie wyglądał na obrażonego - Nabiłaś mi guza.
  - Przepraszam - powiedziałam cicho.
Stephanie popatrzyła po nas.
  - Ja nie wiem, co wyście w nocy robili, ale okej - odezwała się - Barbra, robimy tę gwiazdę?
   Do końca treningu uczyłam się robić gwiazdę. Ku mojemu zdziwieniu, udało mi się to. Na to odbicie rękoma niestety nie starczyło już czasu; Stephanie i Tim musieli zacząć zbierać się do szkoły. W trakcie kiedy ja raz po raz przewracała się po materacu, dołączył do nas Damian. Prawie w ogóle się nie odzywał, urządził sobie sparing z Timem. Byłam pod wrażeniem umiejętności ich obu, ale Stephanie nie pozwoliła mi oglądać tej walki.
   Po skończonym treningu, poszłam do swojej sypialni odespać noc. Gdy wstałam po dwóch godzinach, poszłam obejrzeć z Alfredem "Niewolnicę Izaurę". Później zrobiłam surówkę do obiadu, plotkując z Alfredem o tym, co wydarzyło się dzisiaj w serialu.
   Było około dwunastej przedpołudniem, a ja siedziałam w swoim pokoju przed komputerem. Byłam zanudzona na śmierć. Obracałam się beznamiętnie na krześle, aż w końcu wstałam. Zjechałam windą do Jaskini, gdzie odnalazłam Damiana.
   Chyba w ogóle z stąd nie wychodził, bo nie widziałam go na śniadaniu. Chociaż w zasadzie nie rozmawiałam wcześniej z tym chłopakiem, wydawał mi się dziwny. Ciągle obrażony, nic nie mówi. Jak mam mieszkać z kimś pod jednym dachem i w ogóle z nim nie rozmawiać? Wygląda na to, że chyba ja będę musiała pierwsza się przedstawić. Mam nadzieję, że mnie nie ugryzie,..
   Teraz podnosił ciężary i, co mnie speszyło, był bez koszulki. Mimowolnie spojrzałam na jego nie byle jak umięśnioną klatkę piersiową. I aż mnie wbiło w podłogę. Czy to normalna reakcja większości dziewczyn, czy tylko moja? Damian dostrzegł mnie, więc szybko odwróciłam wzrok. Teraz nie mam wyboru, muszę zagadać.
  - Hej! - przywitałam się uśmiechając się nie śmiało.
  - Cześć - co mnie zdziwiło, też się uśmiechnął. Wstał i odłożył ciężary. Podeszłam do niego - Przyszłaś poćwiczyć?
  - Tak - skinęłam głową - Nie wiedziałam, że cię tu spotkam. Chyba nie będę ci przeszkadzać, prawda?
  - Nie - powiedział, ale nie zabrzmiał przekonująco.
Podenerwowałam się, zupełnie nie wiedząc dlaczego. Nie chcę nikomu robić problemu, a zwłaszcza Damianowi.
  - Albo wiesz, przyjdę potem. Coś mi się przypomniało - powiedziałam szybko odwracając się z powrotem w stronę drzwi.
Damian najwyraźniej zauważył, o co mi chodzi.
  - Czekaj! - złapał mnie za nadgarstek - Przecież powiedziałem, że nie będziesz mi przeszkadzać. W zasadzie... Możemy poćwiczyć razem...
Otworzyłam szeroko oczy.
  - Myślałam, że raczej nie przepadasz za towarzystwem - powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Co ja sobie myślałam?! To było wredne, nawet jak na mnie. Damian smutno pokiwał głową, tak jakby zgadzał się z moimi słowami - Przepraszam - powiedziałam szybko - Nie o to mi chodziło, naprawdę. Ja już nie wiem, co mówię. To było głupie...
  - W porządku - uspokoił mnie Damian - Ludzie za takiego mnie mają, zanim jeszcze mnie poznają. Chyba mają rację.
   To stwierdzenie tylko mnie dobiło i sprawiło, że zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia. Nie powiedział tego, by się nad sobą użalać, powiedział to dlatego, by mi zrobiło się głupio. Postanowiłam przepraszać wszystkich naokoło. To obcy ludzie, a ja albo śmieję się przy nich jak idiotka, albo nabijam im guzy, albo ich obrażam.
Odchrząknęłam.
  - Tak właściwie - zaczęłam - Nie miałam jeszcze okazji ci podziękować. Gdyby nie ty, zginęłabym w tym pożarze.
  - Z tego co wiem, jeszcze wczoraj chciałaś, aby tak właśnie się stało - rzekł Damian.
Ściągnęłam brwi niezadowolona.
  - Tim ci mówił? - zapytałam.
  - Wszystkim powiedział -wzruszył ramionami.
   Nie ukrywam, że poczułam się trochę urażona. Nie wiem dlaczego, ale zawiodłam się na Timie. To głupie. Przecież nawet go nie znam. A jednak wczoraj obdarzyłam go dużym zaufaniem i sympatią. Nie jestem pewna, czy sobie na to zasłużył. Poza tym, mam przykre wrażenie, że Damian chce się na mnie zemścić za tamto stwierdzenie. Mówiąc w ten sposób, w pewnym sensie manipuluje mną.
  - To było powiedziane pod wpływem emocji - próbowałam się wytłumaczyć. Byłam zła. Każdy na moim miejscu, w tamtej chwili, powiedziałby to samo - Teraz już tak nie myślę. I dziękuję ci. Uratowałeś mi życie.
   Spojrzał na mnie i uśmiechnął się przelotnie, a w jego oczach na krótką chwilę zagościły ciepło i radość.
  - To co? - odezwał się po kilku sekundach milczenia - Ćwiczysz ze mną, czy sama?
Zrobiłam minę, dzięki której zyskałam przezwisko: Sardynka.
  - Z tobą? - spytałam, a on skinął głową - Widziałam rano jak walczyłeś z Timem. Byłeś super - pochwaliłam go szczerze.
  - Chyba jeszcze nie widziałaś Jasona w akcji - odpowiedział Damian - On to dopiero wymiata... Ale dzięki. Chcesz to mogę pokazać ci jakieś chwyty.
  - Okej - zgodziłam się, uradowana, że ze mną rozmawia.
  - W ogóle to twoja gwiazda, też była spoko - powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. Wszyscy wiedzą, że moje gwiazdy były żałosne.
   Wodospad huczał, rzeka szumiałam a nad nami latały popiskujące nietoperze. Trenowaliśmy prawie trzy godziny. Damian okazał się świetnym nauczycielem, ale nie tylko. Chyba za szybko go oceniłam i przekreśliłam. W końcu to dla mnie typowe. Naprawdę super bawiłam się z tym chłopakiem mimo, że dla niego najważniejszy był trening, a nie wygłupy. Nauczył mnie podstaw sztuk walki. Poruszałam się niezgrabnie i niepewnie, ale on zrozumiał, że to mój pierwszy raz. Trochę głupio się czułam, gdy poprawiał moją postawę, kładąc dłonie na moich ramionach, biodrach, łokciach i kolanach. Ciągnął, przestawiał. Wiem, że chciał mi tylko pokazać co, źle robię i to skorygować, ale ja nie jestem przyzwyczajona to tak bliskiego kontaktu fizycznego i jestem za mało pewna siebie. Dlatego, gdy mnie dotykał i delikatnie pociągał w tył, wyrównując moją postawę, czerwieniłam się speszona.
   Reszta dnia spędziłam na nauczaniu matematyki Stephanie i wieczornym treningu.
   Następnego dnia popołudniu, Bruce wezwał mnie do Jaskini. Gdy przyszłam zastałam tam jego, a także Jasona.
 - Trening? - domyśliłam się podchodząc do nich.
 - To nie to - powiedział Bruce, a ja się zaniepokoiłam.
 - Stało się coś złego? - spytałam. Ostatnio dzieją się same złe rzeczy.
Bruce uśmiechnął się do mnie.
  - Wręcz przeciwnie - rzekł - Mamy dla ciebie niespodziankę.
  - Niespodziankę? - powtórzyłam z niedowierzaniem - Dla mnie? - Co to może być?
   Poszłam zaintrygowana za nimi i stanęliśmy przed czymś, co przypominało przeźroczyste szafy. W sześciu nie dużych okrągłych komorach prezentowały się kostiumy Bat- rodziny: Batmana, Batwoman. trzech Robinów i jednej Rabin. W siódmej kapsule widniał strój, który widziałam pierwszy raz w życiu.
   Otworzyłam szeroko oczy. Był cały czarny. Tylko nietoperz na piersi, wewnętrzna cześć peleryny i pas, były żółte. Getry, długi rękaw, rękawice, zgrabne buty na płaskiej podeszwie. I maska przypominająca kształtem głowę nietoperza. Nie mogłam się napatrzeć.
  - Czy to jest dla mnie? - wyszeptałam upewniając się na wszelki wypadek.
Jason skinął głową zadowolony.
  - Najpierw obstawialiśmy dla ciebie drugą Rabin, ja proponowałem Sardynkę, ale ostatecznie zgodziliśmy się, że Batgirl będzie najlepsza.
  - Batgirl... - powtórzyłam półgłosem.
  - Chcesz przymierzyć? - zapytał Bruce.
Kiwnęłam głową. Nacisnął przycisk i drzwi się rozsunęły. Podał mi kostium.
  Zamknęłam się w łazience i założyłam go. Chociaż, gdy go zobaczyłam, wydawał mi się niewygodny, to czułam się w nim komfortowo i pewnie. Łatwo i szybko się zakładał. Nałożyłam na twarz maskę. Ochraniała całą czaszkę. To właściwie hełm, nie maska. Z tyłu miała otwór, przez który mogłam przełożyć włosy. Dzięki temu, nie będę musiała się bawić w ich spinanie, by mi nie przeszkadzały. Nos i szczękę, także miałam ubezpieczone. Spojrzałam do lustra i wstrzymałam oddech ze zdumienia. Teraz nawet własna matka, by mnie nie poznała. I o to właśnie chodzi.
  Wyszłam i pokazałam się Buce'owi i Jasonowi.
 - Wow - zdumiał się Jason - Wyglądasz super!
 - Dzięki - ucieszyłam się i zarumieniłam.
 - Jak ci się podoba? - spytał Bruce.
 - Jest genialna. Pasuje jak ulał - powiedziałam i wówczas coś sobie uświadomiłam - Mój rozmiar. Z skąd wy...?
 - Niedawno miałaś urodziny, prawda? - przerwał mi Jason - Stephanie kupiła ci sukienkę. Zna twój rozmiar i nam powiedziała. Chcieliśmy, żeby to była jak największa niespodzianka.
  - Jest olbrzymia. Dziękuję.
  - Poczekaj tylko, jak się dowiesz jakie ma funkcje - uśmiechnął się Jason - I przejrzysz co masz w pasie.
  - Za chwilę to zrobię - zapewniłam go - Ale... Czy nie za wcześnie?
  - Za wcześnie? - zdziwił się Bruce - Na co?
  - Nie za wcześnie na kostium? - rozłożyłam ręce - Dopiero co zaczęłam się szkolić...
  - Nikt nie powiedział, że od razu masz ruszać do akcji - Bruce wszedł mi w słowo - A jakby co, zbroje już masz - dodał uradowany - Batgirl.
Uśmiechnęłam się promiennie i skinęłam głową.
   Jason miał rację. Miałam w pasie wszystko, co mogłam tak mieć. Najróżniejsze super- sprzęty, których nazw większości nie znałam. Trochę mnie to przerażało. Muszę nauczyć się szybko wyciągać, to czego akurat potrzebuję. Ale na to przyjdzie jeszcze czas.
   Na razie przyszedł czas na kolację. Byłam okrutnie głodna, więc z rozkoszą zasiadłam do stołu i wbiłam zęby w przepysznego kotleta, przygotowanego przez Alfreda. Przyjemnie nam się rozmawiało, aż do czasu, gdy zauważyliśmy, jasnego, dużego nietoperza widniejącego na czarnym, nocnym niebie.
   Byłam zaskoczona tym, w jak krótkim czasie Bat- rodzina się zorganizowała. Prócz oczywiście mnie i Alfreda, w domu został jeszcze Damian i Tim, na wypadek, gdyby ktoś gdzie indziej potrzebował pomocy w innym miejscu. Pozostali w mgnieniu oka się zebrali i opuścili rezydencję, spiesząc na ratunek.
   Zastanawiałam się, z skąd dowiadują się, że Gotham potrzebuje pomocy, gdy nie widzą nietoperza? Z skąd wiedzą, kiedy wystarczy, że pójdzie jeden z nich, kiedy dwoje, a kiedy cała ekipa? Stwierdziłam jednak, że dowiem się tego w swoim czasie. Zanim poznam, jak tutaj wszystko funkcjonuje może minąć wiele tygodni, a może nawet miesięcy. To dopiero początek. Moja przygoda dopiero się zaczyna.

6 komentarzy:

  1. Tak mnie chwalisz, a sama świetnie piszesz! :D Naprawdę uwielbiam Twoje opowiadania, z niecierpliwością czekam na więcej ❤ I oczywiście weny życzę :)

    U mnie nowego rozdziału jeszcze nie ma, ale wstawię go jeszcze dzisiaj :D

    fieryknife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)
    Najpierw chciałabym podziękować za ten miły komentarz, który zostawiłaś pod ostatnim rozdziałem u mnie.
    Okej. Teraz zajmę się twoim blogiem. Przeczytałam wszystko od razu, bo stwierdziłam że nie opłaca mi się tego rozciągać na dwa dni; poza tym, bardzo mnie wciągnęło. Piszesz w sposób bardzo opisowy, co jest dobre, owszem. Jednak radziłabym unikać wywodów na stronę A4 w wordzie, bo to najzwyczajniej na świecie odstrasza. Miałaś chyba z dwa takie momenty, że było bardzo dużo ciągłego tekstu. Opisy uczuć i otoczenia są na bardzo przyzwoitym poziomie, tak jak dialogi. Zdarzają ci się literówki i błędy interpunkcyjne, ale tylko okazjonalnie. Gdzieś tam nagle zaczęłaś pisać jako facet, w stylu "zacząłem" zamiast "zaczęłam", na przykład.
    Akcja jest ciekawa, wątki nie rozciągają się w nieskończoność i wszystko ma swój czas. To duża zaleta - wiedzieć w jakich ramach umieścić wydarzenia; jedne są opisywane bardziej emocjonalnie, zatrzymują cię w czasie. Inne wręcz przeciwnie, są szybkie i w opisie aż roi się od czasowników. Tych drugich jeszcze nie miałaś okazji zastosować, używa się tego przy walkach, ucieczkach, i tym podobnych.
    I teraz przyszła mniej miła część.
    Mam kilka uwag co do postaci. Nie chodzi o to, że są niekanoniczne ( tak swoją drogą, to Jason był zawsze moim ulubionym palącym papierosy, niegrzecznym chłopcem, który zdecydowanie za często używa sarkazmu, wulgaryzmów i broni ). Nie mam zastrzeżeń do Alfreda, Steph i Tima. Oni są dobrze wykreowani, chociaż to całe całowanie ręki było lekką przesadą (ale to tylko moja opinia), tak jak zauroczenie Stephanie w Jasonie. Nic nie wskazywało na to, że może się jej podobać, a przecież musiała wiedzieć, że Barbara spędza z nim dużo czasu.
    Przejdźmy do sedna. Charakter Barbary jest całkiem nieźle przemyślany. To na pewno dobry pomysł, by pokazać jak z nieśmiałej i słabej dziewczyny staje się pewną siebie, mądrą kobietą. Ale. Czy tylko ja odniosłam wrażenie, jakby podobali jej się wszyscy chłopcy ( Jay, Damian, Tim ) ? Do Jasona od początku czuła miętę, odkąd tylko spotkali się w kuchni. Tim jechał z nią motorem, pokazał jej widok na miasto. A Damian... No cóż, wyrażę się kolokwialnie; pokazał klatę.
    Damian. Jak przeczytałam fragment z jego wielkim wejściem do kuchni, to już się uśmiechnęłam i sobie myślę; tutaj będą zgrzyty i to mi się podoba! Ale później okazało się że nie taki diabeł straszny jak go malują. Damian to jedna z tych postaci, które jak zostają zmodyfikowane, to dostaję białej gorączki. I właśnie tak jest u ciebie. Co prawda tutaj jest starszy (tak wnioskuję z tego opisu, który dodałaś w pierwszej notce) i doroślejszy, ale on zawsze miał być taki jak Bruce - poważny i stanowczy, trochę złośliwy i porywczy, ale też zamknięty na obcych. Tutaj mi nie dogodziłaś, ale wszystkich zadowolić się nie da. Wyżaliłam się, na ten akapit możesz w ogóle nie zwracać uwagi.
    Bruce nie chodzi do pracy? Czy coś przegapiłam?
    Teraz tylko dodam, że białe litery na czarnym tle to wspaniały pomysł, jeśli chcesz żeby komuś wyskoczyły oczy.
    W każdym razie, bardzo mi się podobało i niedługo trafisz na listę polecanych u mnie na blogu. Jak tylko mi się zachce ją zaktualizować ;D
    Uśmiechaj się, nie czytaj horrorów w nocy i wstawiaj szybko kolejny rozdział. :)
    PS. Mój Boże. Wypracowanie napisałam x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak mam skomentować :D Po pierwsze, dziękuję Ci za tak długi i wyczerpujący komentarz. Dziękuję, że powiedziałaś mi co jest nie tak i co Ci się nie podoba. I że wszystkie negatywne opinie uzasadniłaś. Już na samym początku pisałam, że w swoim opowiadaniu dodam wiele zmian i nie będzie identycznie jak oryginale. Z stąd np: inne charaktery ważnych postaci czy to, że Bruce nie ma pracy. Chciałam dać sobie więcej luzu i zrobić coś bardziej własnego. Nie chciałam mieć określonego wzoru, schematu, którego musiałabym się trzymać. Interpunkcja i styl? Wiem, jest fatalnie, ale pracuje nad tym :) Co do tych białych liter na czarnym tle- zmienię to. Mi to nie przeszkadzało, a jak pytałam znajomych czy źle się czyta i mówili, że nie. Teraz pisanie jako chłopak. Wiem, sama się z tego śmieję :D Ostatnio pisałam długie opowiadanie, w którym głównym bohaterem był chłopak i czasem popełniam błąd, jak się rozpędzę :D Co do reszty, nie chcę dawać spoilerów, dlaczego zrobiłam tak, a nie inaczej. To się wyjaśni w późniejszych rozdziałach. Na marginesie, bohaterka powiedziała, że tylko Jason się jej podoba. Przy Damianie się tylko skrępowała i speszyła, bo nie był to dla niej codzienny, typowy widok, a za Damianem nie przepadała (na przykładzie Damiana, chciałam pokazać, że nie ocenia się książki po okładce, ale chyba nie umie tego prawidłowo pokazać :( Ale też popracuję :)). O Timie Barbara powiedziała jedynie tyle, że przyjemnie jej się z nim rozmawiało. Nie rozumiem, dlaczego to, że chłopak jedzie z dziewczyną na motorze, a potem pokazuje jej miasto, ma znaczyć coś głębszego i od razu sprawiać, że między nim rodzi się miłość. Przyjaciel też może robić takie rzeczy :) Co innego jeżeli nie wierzysz w przyjaźń żeńsko- męską, to przepraszam :) Ja uważam, że coś takiego istnieje i bardzo mi się to podoba i dodaję to w swoim opowiadaniu. Po za tym, lubię, czytając książkę domyślać się, z którym z chłopców może być główna bohaterka :) Tutaj, chciałam zastosować to samo (kolejna rzecz nad którą muszę popracować). Czytelnik nie wie, czy Barbarze podoba się Jason, czy Damian, czy Tim. I to, myślę, może dodatkowo podkręcać akcję :) Dziękuję za wszystkie mile słowa i pochwały i dziękuję, że udzieliłaś mi wskazówek :) Mam nadzieję, że nie napisałam czegoś nie tak i w żaden sposób Cię nie uraziłam, bo ostatnio zdarzają mi się takie niezrozumiałe sytuacje :D Pamiętaj, że w internecie nie widzisz moich emocji, a emotikony ich nie oddają :) Nie chciałam napisać, nic co sprawiłoby Ci przykrość, więc na wszelki wypadek: z góry przepraszam :) Czyli, mimo wszystko, podobało Ci się? Jej, jak się cieszę! :D O tak, ja chcę na taką listę :D Dziękuję, że mnie nie zignorowałaś :) Pozdrawiam i zapraszam do dalszego czytania :)

      Usuń
  3. Białe literki na czarnym tle są super! Genialnie czyta się w nicy, a w dzień nie przeszkadzają :) Nie wiem jak yo wygląda na komputerze, ale na telefonie czyta się genialnie :D A co do rozdziału genialny, z resztą jak zwykle :) mleko, mleko, mleko xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, ja się zgadzam co do białych literek :P W sensie, że jest z nimi okay, mnie prawdę mówiąc denerwuje czarny tekst na jasnym tle na blogach, bo większość też na telefonie czytam :D Tak bardzo nie mogę się doczekać następnego rozdziału, naprawdę ;___; Zapraszam na nowy rozdział do siebie, jeśli jeszcze nie widziałaś :)

    fieryknife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Postanowiłsm skusić się na Twoje zaproszenie, w zasadzie zawsze odpowiadam na zaproszenia. Weszłam wiec i... Nie żałuje. :-) Tak naprawdę nigdy nie czytałam opowiadania o takiej tematyce, to dla mnie nowość. Miło mi więc zaczynać od Twojego bloga, poznawać historie takiej kategorii.
    Cóż mogę Ci powiedzieć. Przeczytałam ten rozdział, wiec ogólnie na temat całej Twojej historii ciężko mi się wypowiedzieć. Na pewno masz potencjał, to widać. Piszesz dobrze, masz swój styl. Nie robisz jakiś tam błędów, ale ogólnie na takowe nawet nie patrzę, bo sama robię ich bardzo dużo XD.
    Umiesz wszystko dobrze opisać, łatwo mogę sobie wyobrazić każdą scenę - to duży plus. Oczywiście bohaterowie są dobrze wykreowani, ciekawie przedstawieni.
    Pozostaje mi tylko zaznajamiać się z nimi dalej, tak jak z tą historią. Chętnie zostanę na dłużej :-)
    Życzę Ci dużo weny, wytrwałości. Doskonal fach - pisanie idzie Ci swietnie. ^^ Oby tak dalej, pozdrawiam.
    Ps. Dziękuje za komentarz u mnie na ogien-i-lod.blogspot.com - zapraszam ponownie :-)

    OdpowiedzUsuń