Spojrzałam we wskazanym przez Tima kierunku. Harley stała tyłem do nas, pośród kukurydzy. Nie sposób było jej nie zauważyć. Była wystarczająco blisko jezdni, by nas usłyszeć. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na nas, lekko przestraszona, albo raczej zdezorientowana i zaskoczona, że ktoś ją tu odnalazł. Nie mogła wiedzieć kim jesteśmy. W końcu nie mieliśmy na sobie naszych kostiumów: Robinów i Batgirl. Poza tym, była ciemna noc, a kaski zakrywały nam twarze.
Jason natychmiast zszedł ze swojego motocyklu i biegiem ruszył w jej kierunku. Ja i Tim zrobiliśmy to samo. Harley rzuciła się do ucieczki, co oznaczało, że prawdopodobnie nie ma przy sobie żadnej broni. Ale czy to nie byłoby zbyt podejrzane? Późnym wieczorem znajduje się daleko poza centrum miasta, w samym środku kukurydzianego pola i ucieka zamiast się bronić? Tak, to jest podejrzane.
Całą trójką wbiegliśmy kukurydzę. Wytężyłam wzrok. Nie możemy stracić jej z oczu. Może i ma jaskrawe, kolorowe ubranie, ale jest już całkiem ciemno, a olbrzymie, rozciągające się wokół nas pole porośnięte wysokimi, gęstymi roślinami. Nie ułatwia nam to zadania.
- Zatrzymaj się! - wykrzyknął Jason.
Oczywiście na próżno. Harley nawet odrobinę nie zwolniła.
Przed naszymi oczami ukazał się nagle nieduży zbudowany z czerwonej cegły budynek o płaskim dachu. Harley wyraźnie zmierzała w jego kierunku. Pchnęła drzwi i zniknęła w środku.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem i łapiąc oddech popatrzyliśmy po sobie. Jason powoli położył dłoń na klamce, drugą ręką sięgnął do pasa po batarang, a następnie gwałtownie otworzył drzwi.
Nic. Spojrzałam na Tima, ale dał mi znać, żebyśmy robili to, co Jason. Weszliśmy więc za nim do ciemnego wnętrza budynku. Mrugnęłam kilka razy, przyzwyczajając oczy do ciemności.
- Gdzie ona jest? - powiedziałam cicho nawet nie próbując ukryć tego, że się boję.
Przybliżyłam się do Tima, bo czułam, że jeżeli przybliżę się do Jasona, to, myląc mnie z Harley, wbije mi batarang w oko, tak jak ja tamtemu mężczyźnie, Wolałabym tego uniknąć. Spróbowałam cokolwiek dostrzec.
Wówczas niespodziewanie ujrzeliśmy jej twarz. Wzdrygnęłam się przerażona i zaskoczona jednocześnie. Uśmiechała się, co znaczy, że nie jest już bezbronna. Nim zdążyliśmy się zorientować i przygotować do obrony, zaatakowała Jasona. W tej samej sekundzie usłyszałam znajomy, nieprzyjemny dźwięk. Pistolet. Strzał. Gwałtownie odwróciłam głowę i spojrzałam w ciemność. Kula przeleciała kilka krótkich milimetrów od ramienia Tima.
Chciałam ruszyć z pomocą któremuś z chłopaków. Nie zrobiłam nawet kroku w stronę Jasona i Harley, gdy ktoś wypchał mnie z powrotem na zewnątrz. Kimkolwiek była ta osoba, musiała być na prawdę silna, bo zachwiałam się i nie udało mi się złapać równowagi. Padłam na ziemię, ale natychmiast podniosłam głowę. Jakaś dziewczyna, którą widziałam pierwszy raz w życiu, rzuciła się na mnie. W ręce trzymała wielką siekierę. Zamachnęła się celując prosto w środek mojej twarzy. W ostatniej chwili odwróciłam się i siekiera wbiła się w ziemię. Wstałam błyskawicznie na trzęsące się pode mną ze strachu nogi, a dziewczyna warknęła i wyrwała swoją broń z gruntu.
Była niemalże identyczna jak Harley. Bardzo podobnie ubrana, z tymi dwiema różnicami, że krótką, niegrzeczną spódniczkę zamieniła na obcisłe, długie spodnie i miała na sobie więcej ponurej czerni, niż prowokującej czerwieni. W przeciwieństwie do Harley była brunetką, jednak sposób uczesanie- dwa niechlujne kucyki- był taki sam. Na twarzy miała zarzuconą czarną, jakby żałobną, koronkową zasłonę. Wbijała we mnie gniewny wzrok. Oczy miała duże, brązowe, dodatkowo podkreślone mocny, rozmazanym makijażem.
- Super... - westchnęłam - Ty też będziesz opowiadać pół godziny zanim zaczniesz walczyć? - może przynajmniej będę udawać, że się jej nie boję. Tak na prawdę, chciałam, żeby opowiadała nawet dwie godziny. Może udałoby mi się obmyślić plan, jak ją pokonać. Albo lepiej. dołączyliby do mnie chłopcy i sami ją pokonali.
- Ze mną sobie raczej nie porozmawiasz - odparła krótko oschłym głosem.
Ponownie się zamachnęła, a ja w mgnieniu oka wyciągnęłam zza pasa metalowy prosty "patyczek" wielości i kształtu długopisu. Nacisnęłam kciukiem na sam jego środek i zmienił się w silną, grubą laskę, którą odparłam atak nieznajomej.
Krzyknęła ze złości i zaczęła się do mnie przybliżać, wciąż próbując przełamać mnie na pół. Cofałam się, nawet nie próbując atakować, myślałam tylko o obronie. Liczyłam na to, że Jason albo Tim przybędą mi z pomocą. Ale ich nie było.
Weszłam w kukurydzę. Powoli brakowało mi sił, ale moja napastniczka nie miała zamiaru zrobić mi nawet krótkiej przerwy na złapanie oddechu. Możliwe, że zauważyła moje osłabienie i tym samym, szansę na swoje zwycięstwo, bo nagle zaczęła uderzać jeszcze mocniej, Ale ja nie mogę na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na jej zwycięstwo, a moją porażkę. Muszę ją pokonać. Muszę teraz ja ją zaatakować i zdobyć przewagę.
Dziewczyna, jak szalona, machała przede mną swoją siekierą, celując we wszystkie części mojego ciała. Na prawdę, nie wiem jak to możliwe że jeszcze nie dostałam. Potrafiłam podążać za jej oczami i przewidzieć w miejsce, w które teraz będzie chciała uderzyć, Za każdym razem udało mi się obronić. Wiedziałam jednak, że długo tak nie dam rady, moje szczęście nie będzie trwało wiecznie, Muszę zaatakować. Już!
I to chyba był mój błąd. Skupiłam się na czymś innym, chciałam zaatakować. Przestałam śledzić, gdzie ucieka jej wzrok i nie zdążyłam uniknąć ataku. Dobrze, że przynajmniej lekko odskoczyłam przed uderzeniem, właśnie to mnie uratowało.
Dziewczyna uderzyła siekierą w moje lewe biodro z taką siłą, że ponownie padłam na ziemię z krzykiem.
Paskudny ból rozlał się po całym moim ciele, a łzy naszły mi do oczu. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam wić z bólu, wciąż krzycząc. Dziewczyna to wykorzystała i rzuciła się na mnie, siadając celowo na potłuczonych biodrach. W ten sposób tylko spotęgowała ból. Wrzasnęłam przeraźliwie, jednak natychmiast zamilkłam. Poczułam, że przyłożyła mi coś zimnego do skroni.
To pistolet.
Strach mnie sparaliżował, a ona zaśmiała się cicho pod nosem.
- Teraz powiedz temu światu: pa pa - zadrwiła.
Usłyszałam jak kula wchodzi do tunelu. Łzy spłynęły mi po policzku. Zamknęłam oczy, gotowa na to, że za chwilę zginę.
W tym momencie dziewczyna niespodziewanie zeszła ze mnie, a konkretniej ktoś ją ze mnie zepchnął. Otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam w bok. Teraz to ona leżała bezbronna na ziemi, a na niej siedział Tim. Przygwoździł ją rękoma, a ona rzucała się i krzyczała, nieudolnie próbując się wyrwać. Z trudem wyciągała rękę, próbując dosięgnąć siekiery, która znajdowała się centralnie między nią. a mną. Okazałam się szybsza i pozbawiłam jej tej szansy. Spojrzała na mnie ze wściekłością, a wtedy Tim jednym uderzeniem pozbawił jej przytomności.
- Dziękuję... - wyszeptałam nadal trzęsąc się z przerażenia.
Tim wstał i popatrzył na mnie gniewnie.
- Czy ty na prawdę tak bardzo chcesz zginać?! - wykrzyknął nagle.
- Nie... Ja... - zaczęłam zastanawiając się, o co mu chodzi.
- To dlaczego się poddałaś?! - przerwał mi - Masz walczyć do samego końca, rozumiesz?!
- Już miałam pistolet przy głowie! - próbowałam się wytłumaczyć i jakoś usprawiedliwić.
- Pistolet przy głowie, nie kulę w głowie! - odkrzyknął.
- Będziesz mi teraz udzielał lekcji?! - zawołałam oburzona wstając z trudem.
Może i faktycznie, źle postąpiłam zaniechując walki, ale co mogłam zrobić?! Na nic nie wystarczyłoby mi czasu.
- A gdyby mnie nie było?! - nie przestawał Tim - A gdyby mnie nie było, albo nie zdążyłbym dobiec do ciebie?! Pozwoliłabyś się jej zabić?! - wskazał na leżącą pod nami dziewczynę.
Otworzyłam usta, by się odciąć, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy, więc zamknęłam je z powrotem i odwróciłam obrażona wzrok.
Usłyszałam krzyk i oboje gwałtownie podnieśliśmy głowy do góry. Na dachu jednopoziomowego budynku Jason i Harley nadal ze sobą walczyli. Zupełnie o nich zapomniałam. Tim spojrzał na nieprzytomną dziewczynę. Powinniśmy jej pilnować. Co jeżeli obudzi się i ucieknie? Zaczekałam, aż Tim podejmie decyzję. Byłam w tej chwili na niego obrażona, chociaż uratował mi życie. Nie chciałam by to on mną teraz rządził, ale lepiej, żebym była teraz grzeczną i posłuszną dziewczynką. Ostatecznie Tim pozostawił moją napastniczkę i rzucił się na pomoc Jasonowi.
Myślałam gorączkowo, co powinnam teraz zrobić. Oczekiwałam, że Tim sam zada mi zadanie. Pewnie popełniam kolejny błąd i pewnie znowu zostanę skarcona, ale chcę zrobić to co on. Nie mogę siedzieć i patrzeć bezczynnie jak oni walczą. Nie mogę czekać. Muszę działać.
Zmusiłam się do biegu, chociaż ból mnie rozrywał. Dobiegłam Tima i teraz biegliśmy obok siebie, odsuwając zagradzającą nam drogę wysoką kukurydzę. Dzięki drabince przy ścianie błyskawicznie dostaliśmy się na dach. W tym samym momencie Harley cisnęła Jasona w bok. Przeturlał się dwa razy zmierzając w stronę krawędzi. Podbiegłam do niego i zatrzymałam, nim zdążył spaść. Tim wskoczył Harley na plecy, przewracając ją przy tym. Próbował wyrwać jej z dłoni jej mini- bazookę, ale nie pozwoliła na to.
- Złaź ze mnie! - warknęła i pchnęła Tima prosto na mnie.
Cudem udało mi się nie spaść z dachu.
Harley wyprostowała się i otarła z brody krew. Podejrzewam, że mogła to być też szminka, bo była identycznie tego samego koloru. Wyciągnęła przed siebie swoją mini- bazookę i nadała jej maksymalną siłę. Coś podpowiadało mi, że już ją udoskonaliła. Prawdopodobnie to, że teraz, w przeciwieństwie do ostatniego razu, świeciła jasną, oślepiającą czerwienią i wydawała z siebie nieprzyjazne buczenie. Harley wbiła w nas szaleńczy wzrok i wycelowała na Jasona, który jeszcze nie zdążył wstać.
- Uważaj! - złapałam go od tyłu za ramiona i przyciągnęłam do siebie.
Laserowa kula przeleciała tuż obok niego. Kolejna dawka była przeznaczona dla mnie. Tym razem odepchnęłam od siebie Jasona, a sama zrobiłam gwałtowny krok do tyłu, a pocisk średnicy jakiś piętnastu centymetrów przeleciał między nami.
Niestety, cofając się, pchnęłam przypadkowo Tima. Nie zdążył złapać równowagi, a ja nie zdążyłam w odpowiedniej chwili chwycić jego wyciągniętą dłoń i chłopak z krzykiem spadł w dół.
Odwróciłam się gwałtownie, bo Harley przystąpiła do kolejnej próby. Zrobiłam przewrót w tył, odbiłam się rękoma i z powrotem się wyprostowałam, a laserowa kula przeleciała pomiędzy moimi rękoma w połowie obrotu.
- Dzięki, Stephanie - mruknęłam sama do siebie.
Harley warknęła i ponownie uniosła mini- bazookę, ale nim wystrzeliła pocisk, Jason powalił ją kopnięciem w głowę. Jęknęła i padła nieprzytomna na dach.
Razem z Jasonem zbiegliśmy na dół, do siedzącego na ziemi Tima. Trzymał się za kostkę i krzywił z bólu.
- Tim! - zawołałam klękając przy nim - Co się stało?
- Strasznie boli - jęknął.
- Noga?
- Tak - pokiwał głową.
- Pokaż - polecił Jason i przybliżył dłonie do jego kostki. Ledwo go dotknął, a Tim syknął i podciągnął nogę do siebie - Boli?
- A jak myślisz?! - wykrzyknął oburzony.
- Spokojnie, nie denerwuj się - uspokoił go Jason - Muszę zobaczyć. Pokaż.
Tim niechętnie wyprostował z powrotem nogę, a gdy Jason dotykał mu kostki, tak lekko jak tylko mógł, zacisnął mocno powieki.
- I jak? - zwróciłam się do Jasona.
- Niedobrze - pokręcił głową, nie patrząc na mnie.
W tej chwili poczułam nagle mrowienie w karku, zupełnie jakby ktoś nam się przyglądał. Rozejrzałam się nerwowo wokoło, ale wszędzie była tylko kukurydza. Odwróciłam się zaniepokojona i spojrzałam w zacienione okno budynku. Mogłam przysiąść, że ktoś stał w środku i patrzył na nas, ale gdy po ułamku sekundy spojrzałam znowu, nikogo już tam nie było. Patrzyłam przez chwilę uważnie w ciemne wnętrze budynku, czując jak oblewa mnie zimny pot.
Odwróciłam się z powrotem do chłopaków.
- Musimy stąd iść - powiedziałam głucho.
- To idź - warknął Tim.
- Musimy - przyznał Jason krążąc oczami naokoło. Czyżby on też wyczuł coś podejrzanego? - Tim, dasz rady iść?
Tim niezręcznie spróbował wstać, ale gdy tylko przeniósł ciężar na uszkodzoną nogę, z powrotem usiadł.
- Nie dam rady - przyznał zrozpaczony.
- To nic - pocieszył go Jason, biorąc go pod ramię - Pomożemy ci. Barbra?
- A co z Harley i resztą? - przypomniałam sobie nagle.
Po minie Jasona wywnioskowałam, że i on o tym zapomniał.
On ruszył na dach, a ja pobiegłam tam, gdzie porzuciłam tamtą dziewczynę. Jednak nikogo tam nie zastałam. Wróciłam do chłopców z tą nowiną i dowiedziałam się, że nie ja jedyna nikogo nie znalazłam. Zastanowiłam się, czy oni zawsze tak znikają. Obawiałam się, że Tim znowu, na mnie wyskoczy, że źle postąpiłam porzucając dziewczynę od siekiery, ale on albo dał sobie z tym spokój, albo kostka tak bardzo go bolała, że nie miał ochoty na prawienie kazań.
Objęłam go i wspólnie z Jasonem podciągnęliśmy chłopaka. Było dla mnie to niekorzystne z tego względu, że Tim ocierał o moje stłuczone biodro. Musiałam zacisnąć zęby, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Świetnie - pochwalił Jason Tima - Chodźmy. Musimy o wszystkim powiedzieć Bruce'owi.
Ruszyliśmy powoli w kierunku naszych motocykli. Odwróciłam jeszcze głowę i zaglądnęłam przez ramię w puste, ciemne okno.
Byłam pewna, że tam w cieniu ktoś wciąż stoi i na nas patrzy.
Jaaa... To take wspaniałe :) I jeszcze tyle akcji :D Nie lubię, jak ludzie są tacy przemądrzali jak Tim, pewnie na jej miejscu zaczęłabym się z nim kłócić przez pół godziny i na niego wrzeszczeć :D Cieszę się, że pojawiła się kochana Harley i nowa postać, której imienia nie pamiętam :D To wszystko tak fajnie się rozkręca, a w dodatku tak cudownie to opisujesz :3 Nadal czekam na Jokera, no i oczywiście na następny rozdział, bo ten pochłonęłam w trybie natychmiastowym ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę kolejnych tak ciekawych pomysłów oraz dużo czasu, żebyć miała kiedy pisać! :)
Twoja greenarrow :* ❤
No i tradycyjnie zapraszam do siebie:
fightersofthefuture.blogspot.com (jest nowy rozdział :))
greenandarrow.blogspot.com (jest pierwsza część mini opowiadania o tematyce batmanowej :D)
Ja pewnie też bym się z kimś takim kłóciła, ale mimo wszystko zrozumiałabym go. Dla mnie to nie znaczy, że jest przemądrzały, tylko właśnie troskliwy. Sama się darłam na młodszą siostrę jak bez powodu dotknęła gorącego żelazka :D A co tam, dotknę sobie :D A nowej postaci raczej nie rozpoznasz, bo sama ją wymyśliłam ;) Dziękuję za komentarz :) Ty zawsze komentujesz i to jest takie bardzo miłe :3 Na pewno w najbliższym czasie wejdę na Twoje blogi. poczytam i również skomentuję :)
UsuńSuuuper!!!
OdpowiedzUsuńRozdział pełen akcji!
Kiedy Barbra zastanawiała się co robić, ja po prostu dopingowałam ją żeby pobiegła za Timem.
I dobrze zrobiła xd gdyby nie ona Jason by spadł, ale niestety Tim spadł, ale jemu to tylko coś poważnego z kostką.
[bo jakby Jason spadł jak spadał, to mogłoby być coś z kręgosłupem]
Czekam na następny rozdział z anielską niecierpliwością [wiem złe porównanie xd]
Zuzu
Rozdział trzymający w napięciu! Zastanawia mnie, kim jest ta dziewczyna i jaką ma rolę w tym całym planie. Biedna Barbara. Trzeba przyznać, że nieźle się trzymała, po tym jak tamta ją uderzyła. To już z Timem było gorzej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego!
Sparks :*
Suuupeeeerrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nic dodać, nic ująć <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;*